Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame zostało powołane do istnienia w 1833 roku głównie w celu kształcenia i wychowywania młodych dziewcząt. Taka była potrzeba czasów i na nią odpowiedziała założycielka, bł. Matka Teresa Gerhardinger. Nastąpił bardzo szybki rozwój zgromadzenia najpierw w Europie (Niemcy, Austria, Węgry, Anglia), a od 1847 r. również w Ameryce Północnej. We wszystkich tych miejscach siostry podejmowały pracę dydaktyczno – wychowawczą. W 1854 roku zgromadzenie zostało zatwierdzone przez papieża Piusa IX, a Matka Teresa została jego pierwszą przełożoną generalną.
Do Wrocławia Matka Teresa przybyła w 1849 roku aby omówić warunki rozpoczęcia działalności sióstr w tym mieście. W 1851 roku zostaje otwarty sierociniec „Mater Dolorosa”. Konwent wrocławski staje się domem macierzystym, w którym utworzono także nowicjat. Zgromadzenie cieszyło się na Śląsku zaufaniem duchowieństwa, rodziców, dzieci i władz miejskich. Do 1872 roku istniały już 24 placówki, w których przebywało 130 zakonnic. W 1926 r. do prowincji śląskiej należało 25 placówek, w których żyło, pracowało i modliło się 647 profesek, 34 kandydatek i 147 aspirantek. Siostry zakonne we własnych instytucjach oświatowych miały pod opieką wychowawczą 8 172 dzieci. W 1938 roku placówek było już 29, w tym trzy w Opolu i Wrocławiu. Można powiedzieć, że siostry SSND przygotowywały niemal wszystkie śląskie dziewczęta do życia ucząc je przedmiotów ogólnych, języków, prac ręcznych oraz prowadzenia gospodarstwa domowego.
Do Krzydliny Małej siostry przybyły z domu prowincjalnego we Wrocławiu w pierwszych miesiącach 1861 roku. Fundatorem ich klasztoru był kanonik regularny, proboszcz parafii w Krzydlinie Małej, o. Dominik Jäschke.
Sześć lat po śmierci proboszcza D. Jäschke siostry zamieszkały w jego prywatnym domu parafialnym, który został im przeznaczony w testamencie. Zapisane pieniądze w wysokości 7000 talarów były zaś zdeponowane w Kurii Biskupiej, z której siostry otrzymywały odsetki na swoją działalność. W testamencie było zaznaczone, że Siostry Szkolne miały uczyć miejscowe dziewczęta bezpłatnie, opiekować się sierotami i przyjmować pensjonarki. Utworzona tak fundacja podlegała bezpośredniej dyspozycji wrocławskiego biskupa. Dnia 18 kwietnia 1861 roku ksiądz dziekan Józef Wenzel oraz miejscowy ksiądz proboszcz Marcin Huber przekazali siostrom „młodzież żeńską szkoły w Krzydlinie Małej”. Tym samym siostry zaczęły prowadzić tutejszą szkołę elementarną.
W czasach rządów Bismarcka i prowadzonej przez niego walki z kościołem, siostry musiały w 1878 roku opuścić granice Prus i udać się do klasztoru na terenie Austrii, do Białej Wody. Do Krzydliny powróciły po czternastu latach w roku 1892. Niestety nie dostały zgody na prowadzenie szkoły elementarnej, a jedynie na otworzenie szkoły gospodarstwa domowego. Podjęły się tego zadania, choć początki nie były łatwe. W pierwszym roku do szkoły uczęszczały tylko dwie uczennice. Z roku na rok zapisywało się coraz więcej dziewcząt.
Szkoły gospodarstwa domowego przygotowywały młode dziewczęta do prowadzenia domu. Wychowywano je do roli żony i matki, choć zdobyte umiejętności mogły niejednej z nich przydać się w sytuacji, gdyby same musiały zadbać o swoje utrzymanie. Szkoły tego typu prowadziły zajęcia zarówno teoretyczne, jak i praktyczne, dając szerszy horyzont zdobywanej wiedzy. Wśród przedmiotów teoretycznych znajdowały się zatem: język i literatura ojczysta, wiedza o państwie, nauka o wychowaniu, zdrowiu i opiece nad dziećmi, o środkach żywności, a także rachunki, gramatyka i śpiew. Z przedmiotów praktycznych uczono robót ręcznych oraz prowadzenia domu. Dziewczęta zatem zdobywały wiedzę z przygotowania potraw, jak i przyjęć okolicznościowych. Uczyły się gotować i w tym mogły na przykład znaleźć się zajęcia z przyrządzania i ozdabiania wykwintnych potraw, delikatnych dań, pieczenia białego i ciemnego pieczywa, panierowania owoców i sporządzania jarzynowych powideł, a nawet przygotowania likierów i mrożonek.
Zajęcia prowadzone były przez siostry zakonne zamieszkujące klasztor. W pierwszych latach działalności szkoły w Krzydlinie przebywały tylko trzy siostry. Od 1901 roku sióstr było już pięć, w 1927 roku dziewięć.
Początkowo siostry mieszkały i prowadziły szkołę wraz z internatem w starym, niedużym budynku pochodzącym z 1818 roku. Z czasem jednak budynek zaczął podupadać i nie spełniał norm i wymogów szkoły państwowej. Siostry podjęły trudną decyzję kompleksowej przebudowy klasztoru. W 1927 roku rozebrano kompletnie budynek, a na jego miejscu, od podstaw, wybudowano nowy. Rozpoczął się trudny okres, bowiem na czas tak poważnych inwestycji budowlanych ani przedszkole, ani szkoła czy internat nie zaprzestały działalności. Jesienią tego roku prace zostały ukończone. W dniu poświęcenia budynku proboszcz parafii tak rozpoczął swoje przemówienie:
„Wielce szanowni Goście!
Często mówi się i pisze w szkołach wypracowania na temat: „Radość życia wiejskiego”. Również poeci opiewali piękno i radości tego życia. Ale nikt jeszcze nie opisał ani nie ułożył pieśni wyrażającej radość z wykonania pięknej nowoczesnej budowy na wiosce.
W obecnych warunkach wykonać taką budowę to sprawa niełatwa, a gdy w dodatku mistrzem budowy jest kobieta, to sprawa jeszcze trudniejsza. Szanowna Siostra Przełożona musiała podjąć taką budowę – i szczęśliwie ją zakończyła. (…)
„Piękny” ten dom, ale to określenie nie jest właściwe. To jest ładny, przytulny dom – powiedzmy „rodzinny” – i Krzydliniacy mogą być dumni z takiego domu. Komisja z Wołowa i Wrocławia dokonała dwa dni temu przeglądu tego domu i wypowiedziała się o nim bardzo chwalebnie. Gdy przy poświęceniu przejdziemy przez wszystkie pomieszczenia, proszę, by Zacni Goście przyglądnęli się urządzeniom. Luksusów nigdzie nie ma, wszędzie prosta, solidna robota.
Ten dom – to Szkoła Gospodarstwa Domowego, uznana przez Państwo – jako taka stawia bardziej rygorystyczne warunki, za to też świadectwo ma inną wartość. Siostry nie pracują połowicznie, nie, siostry dają wszystko z siebie.”
Klucze domu zostały poświęcone i przekazane Matce Bożej, jako Pani tego Domu
z prośbą:
„(…)
O, błogosław nasz nowy dom, Maryjo, wraz ze swoim miłym Dzieciątkiem.
Racz mile, litośnie rozpostrzeć twój płaszcz ponad jego szczytem.
Patrz, Matko, u Twoich stóp kładę klucze i proszę Cię z całego serca:
Ty bądź Zarządczynią domu! Racz wykluczyć wszystko, co mogłoby szkodzić,
a puść to, co może nam być pożytecznym! Stawiaj opór dziełom ciemnych mocy,
by dom nasz zawsze mógł być domem pokoju!
(…)
Pan Bóg, w którego Imieniu teraz się tu radośnie wprowadzamy, niech
zawsze będzie dla naszego domu obroną i protektorem!”
Nikt z uczestników tej ceremonii jeszcze nie myślał, że słowa tych błogosławieństw za kilka lat będą niezmiernie cenne. Nad tym małym klasztorem przetoczą się bowiem wydarzenia, które odmienią losy tego domu. Zarówno nad Państwem Niemieckim, jak i nad całą Europą zbierały się ciemne chmury faszyzmu, które miały zmienić bieg historii. Podczas trwania II wojny światowej zamknięty zostanie jeden okres historii sióstr w Krzydlinie Małej, a w zawierusze działań wojennych otworzy się nowy, który wyznaczy kierunek posługi na wiele kolejnych lat.
W 1940 roku władze hitlerowskie zakazały siostrom prowadzenia Szkoły Gospodarstwa Domowego oraz przedszkola.
Jesienią 1943 roku sekretariat „Caritas” zaproponował siostrom nowe i bardzo trudne zadanie – opiekę nad niemowlętami matek zatrudnionych na robotach przymusowych na Dolnym Śląsku.
11 listopada, w czwartek, do Krzydliny Małej została przywieziona pierwsza trójka niemowląt. Dwójkę polskich chłopców przywiozła siostra z Czerwonego Krzyża. Dziewczynka, Rosjanka, została przywieziona przez matkę. Dzieci były bardzo małe. Najstarszy chłopiec miał równo dwa miesiące. Urodził się we Wrocławiu. Młodszy miał miesiąc i czternaście dni. Urodził się w Ścinawie. Dziewczynka była tylko dwa dni od niego młodsza, miała miesiąc i dwanaście dni. Urodziła się w Dziwiszowie koło Jeleniej Góry.
Młodszy chłopiec przybył już jako bardzo słaby i chował się ciężko. Starszy zachorował po przybyciu, bo został zbyt szybko odstawiony od piersi, później jednak rozwijał się dobrze. Dziewczynka została określona jako niejadek.
W następnych dniach przybywały do Krzydliny kolejne dzieci. Do końca 1944 roku było ich 35.
Przekazywane siostrom dzieci były chore lub osłabione. Niektóre opóźnione w rozwoju. Bardzo często nie miały ubrań na zmianę. Nie wiemy na ile dom w Krzydlinie Małej został przystosowany do pełnienia nowej posługi. Jak rozwiązano sprawę łóżeczek? Gdzie przebywały na co dzień tak małe dzieci? Z zachowanych notatek wiemy, ze siostry spały w pomieszczeniach razem z nimi, aby nad nimi czuwać także nocą.
Położenie domu z dala od większych szlaków komunikacyjnych, a jednocześnie w dość bliskiej odległości od Wrocławia dawał poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Nawet wtedy, kiedy do Wrocławia zbliżał się front. Sam budynek był stosunkowo nowy i nowoczesny. W budynku była bieżąca woda oraz pralnia. Prowadzone przez siostry gospodarstwo rolne zapewniało zaopatrzenie w produkty żywnościowe.
W tej spokojnej miejscowości schronienia szukały też osoby starsze. Do Krzydliny Małej Niemiecki Urząd Pracy skierował 44 starców z Kolonii, ponieważ domy starców, w których przebywali, zostały zbombardowane. W sierpniu 1944 roku zamieszkali na plebani.
W styczniu 1945 roku większość mieszkańców Krzydliny Małej i okolicznych miejscowości zaczęła opuszczać swoje domy. Zbliżał się front. Ksiądz proboszcz dr Petzold oraz przebywający na parafii starcy przenieśli się do klasztoru. Do klasztoru w uroczystej procesji został również przeniesiony Najświętszy Sakrament. Z niepokojem oczekiwano tego, co nastąpi. Z całej wsi liczącej ponad 1500 osób pozostało tylko 20 mieszkańców. Siostrom również kazano opuścić klasztor. Nikt jednak nie chciał ewakuować dzieci pochodzenia polskiego, rosyjskiego czy ukraińskiego oraz starców. W klasztorze zatem na nadejście wojsk rosyjskich oczekiwała pełna obsada: 30 dzieci, 30 starców, 4 młode dziewczyny, 1 kandydatka i 17 sióstr bez przełożonej, która zmarła 8 grudnia 1944 r.
Ze względu na trwające działania wojenne nowa przełożona nie mogła być wyznaczona. Siostrą, która w najtrudniejszym czasie przesuwania się linii frontu, przejęła opiekę i staranie o całą wspólnotę i powierzone im osoby była s. Ryszarda Komander. W kontaktach z żołnierzami radzieckimi siostra Ryszarda nazywana była „starszyną”. Tak też i oni ją traktowali. Jej rozsądek i opanowanie pozwoliły uniknąć niejednej niebezpiecznej sytuacji. W klasztorze przebywały też trzy siostry z prowincji polskiej. Większość sióstr, bo 12 z 17, znało język polski. Pochodziły one bowiem ze Śląska. Nie bez znaczenia był również fakt, że siostry opiekowały się dziećmi robotników z Polski, Ukrainy czy Rosji. Zmieniało to zapewne nastawienie do nich żołnierzy radzieckich czy polskich. Być może właśnie te dzieci, którym siostry dały schronienie i opiekę w tych trudnych i przełomowych czasach były tarczą, która pozwoliła bezpiecznie siostrom przeczekać przejście wojsk radzieckich.
Powoli jednak powracał do Krzydliny spokój. Odczyszczono kościół i na Wielkanoc 1945 roku została w nim odprawiona pierwsza msza święta. Siostry przygotowały kartki z tekstami pieśni wielkanocnych w języku polskim i od tej pory podczas mszy świętej pieśni śpiewano po polsku.
Dom prowadzony przez Siostry Szkolne de Notre Dame był jedynym funkcjonującym w okolicy, który nie został opuszczony. Szukały w nim odpoczynku i schronienia różne grupy Polaków powracających z Niemiec do ojczyzny. Kontakt z siostrami nawiązali również przedstawiciele nowej miejscowej władzy. Od początku starano się zachować życzliwe stosunki udzielając sobie wzajemnie pomocy. Siostry głównie potrzebowały pomocy w zdobyciu żywności. Najgorzej bowiem było zdobyć cukier dla dzieci. Za zgodą przedstawicieli nowych polskich władz dostały one w Malczycach trochę melasy. Poza tym używano buraki cukrowe do pewnych potraw. Wytłaczano też z nich syrop.
W Krzydlinie Małej kontynuowano opiekę nad sierotami. Nie czyniono już starań o przywrócenie pozwolenia na prowadzenie szkoły. Tym samym zakończony został wieloletni okres działalności szkolno – edukacyjnej, a rozpoczął się czas działalności opiekuńczo – wychowawczej. Decyzja niemieckiego Caritas odmieniła los placówki i wyznaczyła nowy kierunek działania w nowym państwie.
Sporo dzieci przysłanych do Krzydliny przez niemiecki Urząd Pracy doczekało końca wojny. Jednak nie wszystkie. Niektóre zmarły jeszcze w 1943 lub 1944 roku. Kilkoro nie wytrzymało ciężkich warunków jakie panowały podczas przechodzenia frontu. Były i takie, które zostały odebrane przez rodziców. Lista sporządzona w II poł. 1945 roku zawiera 28 nazwisk.
Po wojnie do placówki trafiały wciąż nowe dzieci. W różnym wieku. Zachowany wykaz badania serologicznego jakie wykonano w Krzydlinie 05 lutego 1948 roku zawiera już nazwiska 40 dzieci.
14 maja 1948 roku w prowadzonym przez siostry sierocińcu miała miejsce lustracja, z której zachował się raport pokontrolny. Na jego podstawie wiemy, że pokoje dzieci mieściły się w obu budynkach. W budynku głównym na pierwszym i drugim piętrze dwa pokoje były przeznaczone dla dzieci starszych. W drugim budynku, na pierwszym piętrze mieszkały dzieci małe, od roku do półtora. Zajmowały one dwa pokoje. W raporcie tym stwierdzono, że „uderzała wszędzie wielka czystość, podłogi froterowane, posadzki czyste, meble czyste.” Łóżka zasłane były prześcieradłami, poduszki posiadały poszewki a koce podpinki. W budynku była umywalnia, ubikacja oraz łazienka. W umywalni stały miski do mycia. Każde dziecko miało swój kubek ze szczoteczką do zębów oraz ręcznik. Według opisu „dzieci starsze robią bardzo miłe wrażenie przez bardzo swobodne zachowanie się, śmiało mówią, witają się. Obecnie cały dzień spędzają na dworze, są opalone o zdrowej cerze, tkanki tłuszczowe mają dobrze rozwinięte. Szczegółowymi oględzinami stwierdziłam, że były ubrane w czystą bieliznę. (…) Dzieci małe też obecnie cały czas na dworze, są opalone o różowej zdrowej cerze.” Piątka rocznych dzieci chorowała jednak na krzywicę. W raporcie dalej czytamy: „Odżywianie dzieci jest obfite i dzieci jak starsze tak młodsze dostają 800 gr mleka dziennie, codziennie jarzyny, soki z jarzyn, słodkie leguminy, obecnie starsze dostają surowy rabarbar, młodsze sok z rabarbaru. Dzieci jedzą z apetytem domagają się dodatku.”
Dziećmi małymi opiekowała się jedna siostra zakonna, starszymi dwie. Każda z sióstr miała „pomoc cywilną jako piastunkę”. W raporcie zapisano: „Uderza zły wygląd sióstr, wszystkie 3-siostry są bardzo mizerne, szczupłe, każda z nich ma co drugą noc dyżur przy dzieciach.”
W wyniku przeprowadzonej kontroli postanowiono miedzy innymi: „Zamknąć zakład dla niemowląt to znaczy dla dzieci do 1-roku wobec dużej odległości od lekarza. Dzieci powyżej 3-lat oddać bezzwłocznie pod opiekę”
Dzieci, którymi siostry z takim oddaniem opiekowały się w trudnych wojennych czasach, zostały siostrom odebrane i przewiezione do Pogotowia Opiekuńczego we Wrocławiu w dniu 10 sierpnia 1948 roku.
W 1950 r. Wydział Zdrowia przy WRN we Wrocławiu Oddział Opieki nad Matką i Dzieckiem upaństwowił dom dziecka w Krzydlinie Małej, a siostrom powierzył 50 dzieci w wieku 1 – 3 lata. Zakład został nazwany „Domem Małego Dziecka”.
Zgodnie z odgórnymi postanowieniami miejsca w placówce były przewidziane dla dzieci potrzebujących natychmiastowej opieki. W domu tym bywały niemowlęta i noworodki jednak ze względu na brak odpowiedniego personelu medycznego ograniczono wiek minimalny do 1 roku życia. Dzieci kierowane do tego domu miały swoich rodziców. Mogły w nim przebywać tylko do ukończenia 3 roku życia. Jeżeli nie było podstaw, aby wróciły do swoich biologicznych rodziców i nie udało się przekazać ich do adopcji, były one przenoszone do innych placówek.
Wojewódzki Oddział Ochrony Macierzyństwa i Zdrowia Dziecka zobowiązał dom w Krzydlinie do posiadania trzech miejsc w każdej chwili gotowych do przyjęcia matki bliskiej rozwiązania z zagwarantowaniem co najmniej trzymiesięcznego pobytu.
W latach 1985 – 1991 siostry przeprowadziły remont budynku głównego oraz na miejscu starego budynku zwanego Józefinum, wybudowały całkiem nowy, dużo większy. Wykorzystano moment tak dużej inwestycji i oba budynki połączono zabudowanym nadziemnym przejściem.
W budynku głównym na parterze mieściły się biura. Na wyższych kondygnacjach mieszkały dzieci szkolne. W nowo wybudowanym budynku swoje pokoje miały dzieci przedszkolne i młodsze. Zamieszkały w nim również siostry zakonne.
Państwowy Dom Małego Dziecka w Krzydlinie Małej funkcjonował do końca ustroju komunistycznego. Początkowo podlegał on pod Ministerstwo Zdrowia. Od 01.01.1993 roku stał się placówką opiekuńczo – wychowawczą prowadzoną przez Kuratora Oświaty we Wrocławiu. W okresie przemian siostrom udało się przejąć odpowiedzialność za dom. Dnia 1 lipca 1994 roku Państwowy Dom Małego Dziecka został przekształcony w niepubliczną placówkę prowadzona przez Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame pod nazwą Dom Dziecka „Wiosna”. Był to czas przemian, odzyskiwania swobody po komunistycznym systemie, euforii z odzyskanej wolności. Wiosna – najpiękniejsza pora roku, która kojarzy się z radością, ciepłem oraz nadzieją na nową, lepszą przyszłość stała się znakiem rozpoznawalnym miejsca, w którym dzieci pozbawione opieki rodziców mogły się czuć bezpieczne, kochane i akceptowane.
Przejmując kontrolę nad domem dziecka siostry dokonały dalszych niezbędnych remontów dostosowując stary główny budynek do potrzeb dzieci szkolnych, bowiem siostry zdecydowały się na zmianę przedziału wiekowego przyjmowanych podopiecznych. Od 1994 roku w placówce mogły przebywać dzieci od pierwszego do 10 roku życia. W 2000 roku podwyższono ten przedział do 12 roku życia.
Dnia 12 marca 2003 roku, dostosowując się do zmieniających się przepisów, Dom Małego Dziecka przekształcił się w Wielofunkcyjną Placówkę Opiekuńczo – Wychowawczą „Wiosna”. Podzielony on została na dwie placówki: socjalizacyjną dla 30 i interwencyjną dla 20 dzieci.
Placówka typu interwencyjnego przeznaczona była dla dzieci najmłodszych, poniżej pierwszego roku życia. Dom dziecka ze swej strony informował wszystkie szpitale na Dolnym Śląsku posiadające oddziały położnicze, PCPR-y, MOPS-y, GOPS-y, Komendy Powiatowe Policji oraz Wydziały Rodzinne w Sądach Rejonowych o rozszerzeniu swojej działalności. Początki jednak nie były łatwe. Pierwszy dziewięciodniowy chłopczyk został przekierowany do placówki dopiero 16 maja 2003 roku i przebywał do 05 sierpnia 2003 roku. Odebrała go mama.
Przez miesiąc w placówce znów nie było ani jednego dziecka. Dopiero 16 września przyjechało do placówki kolejne dziecko. Była to dziewczynka. Po miesiącu została przekazana do rodziny zastępczej.
Kolejne dziecko trafiło do placówki dopiero w grudniu. Po kilku dniach następne. Pod koniec grudnia dojechało jeszcze jedno. W Nowy 2004 Rok placówka wchodziła z trójką niemowlaków na grupie. Z miesiąca na miesiąc zaczęło przybywać maluchów. Pomysł obniżenia wieku przyjmowanych dzieci się sprawdził. Okazało się nawet, że niezmiernie ważne było istnienie takiej placówki – niesiona przez siostry pomoc tym najmniejszym i najsłabszym była bardzo potrzebna i niezbędna. Po kilku latach bowiem w Placówce Interwencyjnej stale, przy dość sporej rotacji, przebywało 20 dzieci.
Siostry nie poprzestają w dążeniach aby na bieżąco odpowiadać na potrzeby czasów i dostosowywać się do zmieniających warunków funkcjonowania takich domów. W 2016 roku przeprowadziły niezbędny remont poszczególnych placówek tworząc cztery samodzielne mieszkania. W każdym z nich mieszka tylko 14 dzieci. Przytulne pokoje z łazienkami, aneksy kuchenne i dobrze dobrany, wykwalifikowany personel, dają podopiecznym poczucie bezpieczeństwa i możliwości prawidłowego rozwoju i wzrastania. Każda z czterech placówek to samodzielnie funkcjonujący rodzinny dom dziecka. Wszystkie cztery zaś od 01.12.2016 roku tworzą Zespół Placówek Opiekuńczo Wychowawczych „Wiosna”.